28 czerwca 2015

Mali przyjaciele ;)

Raczej przyjaciółki, co chyba wynika z mojego niespełnionego możenia o psiej damie ;) Zawsze marzyłam o suczce, a mam już trzeciego pana i teraz mi to odpowiada. 
Powiększenie rodzinki było jednym z powodów ograniczenia czasu i wydatków na Texasa, więc myślę, że warto zahaczyć o ten temat na blogu.
Pierwszego szczura kupiłam we wrześniu ubiegłego roku. Życie z jednym psem było zbyt monotonne, w końcu problemów nigdy za wiele! Tak właśnie załatwiłam sobie ponad miesiąc ciągłych wizyt u weterynarza. Na prawdę nie polecam nabywania nic co żyje w sklepach zoologicznych, ale to już inny temat.

Ness
Jako, że jestem taka zła i wszystko wybieram tylko po kolorku, za co powinnam spłonąć w piekle - Ness miała być szarym husky ;) Po objechaniu całego miasta wybrałam spokojną, srebrną szczurzycę. 
Czy bałam się reakcji psa? Powiem szczerze, że była to rzecz najmniej przemyślana. Klatka i tak stała na wysokiej półce. Texas jedynie pierwszą noc powarkiwał przy hałasach i czasem się przyglądał. Aktualnie klatka stoi na podłodze i nadal nie ma problemu. Czasem można usłyszeń o borderach wgapiających się w różne zwierzątka, ale na szczęście u nas czegoś takiego nie ma.

Mięta & Kiwi

Miała dojść koleżanka dla Ness... doszły dwa potworki. Tym razem z fundacji Viva Gryzonie, prosto z Krakowa ;) 
Łączenie szczurzyc potrwało ponad tydzień, więc wliczając Texasową miałam 3 klatki w malutkim pokoju, ale chyba było warto. 
W planach były jakieś sztuczki, ale to jednak nie jest takie proste, chociaż Ness na nowo pokochała jedzenie w obliczu konkurencji. Mięta i Kiwi zajmują się głównie bieganiem i niszczeniem moich hamaków w klatce ;)
Texasowi nie pozwalam na zbyt bliski kontakt ze szczurami. Był czas, że ograniczyłam zakazy, ale jednak nie ufam mu do końca. To są zbyt delikatne zwierzątka, żeby pozwolić sobie na błąd. Tex może oglądać i wąchać dziewczyny tylko na moich rękach.


A wasze psy mają jakiś mniejszych przyjaciół? ;D

18 czerwca 2015

Co robimy jak nas nie ma


Przez jakiś czas udało mi się wrócić do regularnego blogowania, ale nie na długo. Pewnie wynikło to również z tego, że znowu mieliśmy przerwę/dołek/moją niechęć do życia, ale nigdy nie jest tak, że nie robimy nic.
U wszystkich początek sezonu, a u nas... Niestety dzienniczek o którym pisałam tutaj leży zakurzony od dłuższego czasu, a ja nie potrafię układać planów jedynie w głowie. Powiem szczerze, że znowu obraziłam się na obi i stwierdziłam, że zwyczajnie się poddaje. Powód jest jeden, nie potrafię nauczyć Texasa wysłania do kwadratu, a nawet samego targetu. Próbowałam do tego ćwiczenia podejść inną metodą, ale bez rezultatu. Po pierwsze Texas za bardzo się miota, a po drugie za nic nie chce biec przed siebie nie patrząc na mnie, jakby zupełnie nie wiedział o co chodzi. Targetować umie, jeśli stoję blisko, bardzo blisko. Próbuję odsuwać się stopniowo, ale w pewnym momencie jest jakaś magiczna bariera, gdzie tak jakby Texas nie był w stanie podjąć samodzielnego działania. Oczywiście miałam brać target codziennie, ale z nastawieniem, że i tak nic z tego nie będzie niestety nie wyszło. Jak już zapisane na blogu to teraz trzeba się przyłożyć i zrelacjonować postępy ;) Nadal jestem wkurzona, że ćwicząc tyle czasu obi nadal nie umiemy kwadratu, a umiemy chociażby aport kierunkowy, który przecież pojawia się klasę wyżej, ale czy to takie ważne? Wystarczyło, że włączyłam sobie filmik z treningu, gdzie robiliśmy same bardzo proste ćwiczenia i przypomniało mi się, że chodzi jedynie o radość z tej pracy i tyle :) Nie powiem, że wracamy do treningów i jest super, może czasem trzeba odpocząć (ja muszę zbyt często :|)

Na razie spacerujemy, chociaż Texas zdecydowanie woli używać mózgu, niż samych łap. Nawet po długim spacerze chciałby jeszcze coś robić. W bieganiu irytuje mnie totalny brak mojej kondycji, a Texas wcale mi nie pomaga, tylko raczej przeszkadza. Wolę jak jest luzem, niż na smyczy, bo dla niego ciągnięcie polega na zaciągnięciu mnie do parku, a później jest szarpanie na boki. Powoli zaczyna rozumieć komendy skrętu i ruszania, ale nie ogarnia, że nie powinien się co chwilę zatrzymywać. Dlatego jedynie chodzimy na pasie z amortyzatorem. W końcu zaczęłam używać endomondo, może jeszcze to zmobilizuje mnie do biegania (szczególnie licznik kalorii xd).