31 maja 2015

Keep calm and catch frisbee!


Największy błąd jaki popełniłam przy dyskach to zbytnie pobudzenie psa. Wszędzie kazali się cieszyć i motywować, tylko zapomniałam, że mój pies już jest zmotywowany... taki szczegół. Aktualnie Texas doszedł do takiego stanu, który skutecznie utrudnia mu logiczne myślenie. Używanie mózgu na wysokich emocjach to oczywiście bardzo ważna umiejętność psa sportowego, tak na prawdę liczy się wszędzie, ale trzeba umiejętnie to dostosować do własnego przypadku. Ten ostatni element u mnie nawalił... tak to jest jak po wielu latach w końcu dostaje się psa łupowego.



Tak więc SPOKOJNIE do celu. Przede wszystkim ja powinnam nagradzać tylko najlepsze elementy, a przez znakomitą większość czasu zachowywać się raczej neutralnie. Texas sam z siebie jest wystarczająco nakręcony, a wręcz nadmiernie i każde dodatkowe podniecanie kończy się źle. Wiadomo, że ładne wykonanie figur jest ważne, ale w tym sporcie liczy się również bezpieczeństwo, a pies który na oślep chce dorwać dysk może zrobić sobie krzywdę, jak również i miotaczowi dysków.
Niezwykle szkodzę sobie robiąc treningi raz na yyy lepiej nie liczyć... Po dużej przerwie wyciągam dyski, a mój pies już nie ma mózgu, więc nic dziwnego, że później trwa walka o opanowanie rozumku i ciałka. Na początku tego roku postanowiłam, że w końcu pociśniemy freestyle... nawet parę razy byliśmy na treningu i to chyba tyle. Maj pod względem sportowym polegał na tym, że chciałam robić frizbi, ale mi się nie chciało także nie robiliśmy nic, albo szczątkowe elementy obi i trochę biegania (mamy już profesjonalny sprzęt ;)) Z jednej strony lubię ten sport, z drugiej mam wrażenie, że wystarczy mi oglądanie filmików, ale skoro już mam bordera to wypadałoby to wykorzystać :P Cały czas mam nieruszony komplet dysków, leżą już chyba z półtora roku... Zastanawiałam się nawet czy ich nie sprzedać, ale daje sobie ostatnią szansę.

Texas w tamtym roku miał problem ze zbyt wczesnym wyskakiwaniem, co kończyło się kilkoma bezsensownymi wybiciami, a dysk i tak spadał na ziemię. Nadal nie potrafi zaczekać, ale wyskakuje jak już dogoni frisbee, więc jakiś postęp jest, z kilku skoków na jeden, bo złapanie to następna historia. Oczywiście łączy się to z podnieceniem, wszystko za szybko, byleby dorwać zabawkę. Z łapaniem jest taki problem, że Texas nie potrafi wcelować w dysk podczas skoku, bo nie odrywając łapek od ziemi łapie z zadowalającą skutecznością. To wszystko tyczy się zwykłych backhandów ;) Jeśli chodzi o coś więcej to ciężko mi się wypowiadać, bo w tym roku mieliśmy na prawdę mało treningów i były bardzo okrojone w elementy. WIELKIM SUKCESEM dla psa tak podnieconego jest ogarnięcie multipli <3 Texas nareszcie opanował się na tyle żeby nie ruszać dupska i nie zmieniać pozycji tylko czekać, aż dysk wleci do mordki.

Najważniejszym lekiem na nasze problemy jest po prostu systematyka, żeby dysk nie był czymś WOW. Texas nie ma problemów z wymianą, aportem, nigdy nie schizuje się na memłanie podczas pracy, jest prawie idealny, tylko niech jeszcze będzie spokojny i częściej łapie. Wiadomo, że nie można cisnąć frisbee codziennie, bo pies upadłby po tygodniu. Muszę w praktyce zobaczyć, czy dla Texasa będzie lepiej, gdy sesje będą bardzo krótkie, za to częściej, czy większy trening plus wplatanie dysków po prostu zamiast piłki np. przy obi. Jeśli znowu zacznę robić wielotygodniowe przerwy po prostu nic nam z tego nie wyjdzie.

Musimy również odbudować mięśnie, ostatnio dużo leniuchujemy w łóżku :P Ćwiczenia na piłce powracają oraz pływanie. Niestety w naszym parku staw wygląda jakby ktoś hodował w nim glony, także trzeba zmienić miejscówkę, bo i tak nie ma tam zbyt wiele miejsca na treningi ;) Poza tym Texas schudł do 17,4 kg. Zawsze ważył około 18 lub z tłuszczykiem nawet zdarzyło się 19, a teraz wyszły żebra, ale chyba powoli tyje. Paradoksalnie zjadał ogromne ilości karmy...

Czasem się tak staram <3
Zdjęcia i frisbee od Marty Guzek ;)