23 lipca 2013

Wodowanie

Texas nie był fanem zabaw wodnych. Ta woda taka mokra, zimna, jednak w końcu coś mu się przestawiło i teraz nie ma możliwości, aby przejść obok stawu nie zamaczając chociaż łapek. Pierwsze pływackie poczynania były dość dramatyczne. W pewnej chwili myślałam, że będę musiała rzucić się na ratunek, gdy Tex miał tyłek wyżej niż głowę, ale młody szybko ogarną temat. Na razie nie odważę się rzucić mu zabawki, gdyż niejednokrotnie zamiast patyka dostawałam glony.
Wbrew pozorom w mieście mamy więcej okazji do wodowania aniżeli w starym domu. Aczkolwiek wędkarze są wszędzie i niedawno zostałam przegoniona tekstem, żebym psa kąpała w wannie, bo tu biegają dzieci, tylko ciekawe co ma jedno do drugiego :)
Brooklyn do wody nigdy się nie przekonał, szczurek jedynie brodzi uważając, aby za mocno nie pomoczyć brzuszka. Kiedyś wrzuciłam go do morza, okazało się, że umie pływać - prosto do brzegu!





11 lipca 2013

Border w bloku

Po zakończeniu roku szkolnego, spakowaliśmy się, wsiedliśmy do samochodu i przybyliśmy do samego centrum Łodzi! Dostałam się do całkiem fajnego liceum i spędzimy tu przynajmniej następne trzy lata. Z domu na przedmieściach małego miasta, przenieśliśmy się do wieżowca w samym centrum. Wcale nie uważam, żeby działa się nam krzywda, wręcz przeciwnie. Pierwszym plusem jest sporo miejsca pod blokiem oraz boisko, gdzie pies może pobiegać, gdy rano nie ma czasu na wyprawę do parku. Muszę też wspomnieć, że nie narzekam na zachowanie ludzi, a psów jest na prawdę wiele. Prawie wszyscy sprzątają psie koopki, a jest to ważne na tak małym obszarze. Większość ludzi panuje nad swoimi psami i nie trzeba się oglądać, czy z za rogu nie wyskoczy wściekła bestia, no może poza tratującymi Texasa buldożkami ;) W naszym bloku znajduje się przychodnia weterynaryjna, którą już odwiedziłam i pewnie będziemy do niej chodzić w razie potrzeby. W okolicy mamy dwa niemałe parki i dojazd spod domu do innych. To były jednak aspekty okolicy, a co z samym mieszkaniem? Myślę, że Texas nie narzeka, a wrażeń na spacerach ma z pewnością więcej niż kiedyś. Po 3 godzinach w parku śpi jak zabity do wieczora. Wprawdzie jak zacznie się  rok szkolny to czasu będzie niekiedy bardzo mało, ale myślę, że nie stworzy to znacznego problemu. Tex w domu zachowuje się naprawdę fajnie i potrafi zająć się sobą. Jest tyle sztuczek do klikania, detali w obi, samokontroli, że na pewno nie będziemy się nudzić. Przyzwyczajenie się do windy zajęło mu trochę czasu, jednak teraz, gdy czuje się w niej już pewnie trzeba popracować nad panowaniem nad emocjami podczas wychodzenia na spacer ;) Sierść jest wszędzie, zresztą tak jak i w domu, jednak tu z pomocą przychodzi furminator i da się to w miarę opanować.
Ale w mieście są również samochody. No cóż pewnie jeszcze trochę czasu minie zanim zaufam psu w 100%, bo to jest dość śmiercionośna obsesja. Nadal czasem, lecz już bardzo czasem i chodzi szczególnie o pojedyncze auta na pobocznych drogach, zdarza mu się zainteresować samochodem, ale jest to do opanowania i wygląda zupełnie inaczej, niż na początku. Przejście ulicą nie jest już męczące, ani stresujące jak kiedyś. Texas potrafi patrzeć na samochody i się nie nakręcać, a mam tu szczególnie na myśli stanie na światłach. Przełomem było zdecydowanie się na użycie kolczatki, a i tak zbyt długo z tym czekałam. Nie zapomnę reakcji sprzedawczyni, gdy kupowałam kolce i kaganiec tej grzecznej suni xd Teraz Tex chodzi w obroży, był czas, że nosiłam kolczatkę w torbie, na wypadek jakiejś shizy, ale teraz już nie jest to potrzebne. Natomiast zupełnie przestał reagować na rowery, a to jest szczególnie ważne, bo w parkach jest ich pełno. Texas nie jest fanem podróżowania komunikacją miejską, jakby nie patrzeć jest to moja wina, jako szczeniak rzadko widywał takie pojazdy. Jednak poza stresem, szczególnie w tłoku, nie robi paniki. 
Ogólnie to jestem oblegana przez właścicieli huskych, ten mój taki trochę skundlony i nawet ma kropki, ale co tam ^^
Niestety zostaliśmy sami. Brooklyn nie jest w stanie przystosować się do nowych warunków. Wiara w to, że nie będzie szczekał przez 8h jak wyjdę do szkoły jest niestety naiwna. Poza tym na tak małym metrażu ciągle przeszkadza mu Texas, a to usiądzie za blisko karmy, za dużo chodzi, za głośno oddycha i niestety Brook warczy, atakuje... Ale nie przywiązałam go do drzewa w lesie ;) Mieszka z moim tatą w domu i myślę, że jest tam szczęśliwy i w końcu zupełnie sam, a to chyba było jego pragnieniem życiowym.





4 lipca 2013

Seminarium z Agnieszką Boczula

Prawie miesiąc temu ruszyliśmy w kierunku Częstochowy na nasze pierwsze seminarium obedience. O zachowanie Texasa byłam w dużej mierze spokojna, bardziej bałam się naszego wysokiego poziomu ;) Na pierwszym wejściu zajęliśmy się aportem, zarówno formalnym, jak i zabawowym... Zgubiłam koziołek i nadal nie kupiłam nowego, więc jeszcze wiedzy nie wykorzystałam w praktyce, ale myślę, że teraz pójdziemy do przodu. Niestety aport zabawowy nie jest idealny, wprawdzie Tex nie spieprza z zabawką, ale jednak podanie do ręki trwa dłuższą chwilę. Zaleceniem było nie rzucanie niczego przez jakieś 3 tygodnie i nauka zabawy na dwie piłki. Dwie identyczne piłki na sznurku kupiłam, ale średnio nam pasują, więc niechętnie ich używam. No, ale kiedyś i tak trzeba będzie to dopracować.
Drugie wejście to zmiany pozycji oraz zwroty i skręty. Pozycje w końcu zaczynają jako tako wyglądać, a wystarczyło inaczej ręką machać, więc jestem dobrej myśli. Równanie też jest całkiem spoko.
Na seminaria przydałoby się częściej jeździć, bo teraz wiem co robiłam źle i jak to poprawić, ale też dużo dowiedziałam się z problemów innych uczestników.

fotkę mam jedynie taką ;)