25 czerwca 2014

Filmik urodzinowy :D

Zapraszam do oglądanie filmiku na drugie urodziny Texasa i Santy ;) Jeszcze na blogu link się nie pojawił, a powinien:

7 czerwca 2014

Drugie urodziny!


Mija kolejny, drugi rok, odkąd merle kluska przyszła na świat. Texas otworzył przede mną świat sportów kynologicznych, ale sprawił również, że zwątpiłam w całą swoją ideologię. Texasa nie da się opisać w jednym zdaniu, nigdy nie wiem co jego borderza główka danego dnia wymyśli. Mimo tego, że jego życie w dużej mierze składa się z biegania w kółko to cieszę się, że mogę go mieć przy sobie. Potrafię mu wybaczyć wszystko, chociaż czasem mam ochotę przywiązać go do drzewa i zostawić. Dla mnie każdy mój pies był idealny, bo mój i tyle, Texas też jest, na swój specyficzny sposób, jest spełnieniem moich wszystkich marzeń o psie. Z perspektywy czasu uważam, że border był bardzo dobrą decyzją w moim życiu. Pomimo, że kiedyś miałam żal do pewnej hodowczyni, która wybrała dla swojego szczeniaka inny dom, to teraz myślę, że dobrze się stało. Przez to jeszcze raz przemyślałam wybór rottweilera w tym czasie i dobrze, że doszłam do wniosku, że jeszcze za wcześnie. Chodzi mi tu głównie o prowadzenie psa sportowego, praca z borderem jest jednak stosunkowo prosta, praca z Texasem, pomimo tylu błędów ile popełniłam, wszystko udaje się wyprostować, nie zatrzymujemy się w miejscu, pies nie stawia mi żadnych ograniczeń. Bardzo wiele rzeczy, które czasem trzeba wypracować dostałam w pakiecie ze szczeniakiem. Jeśli chodzi o wychowanie, codzienność to te psy są tak inne, że nie będę wchodzić w ten temat. Texas na pewno nie jest moim ostatnim borderem, czy psem przejściowym do tego do czego dążę, bordery już na zawsze mają miejsce w moim sercu.


Ten rok był pełen wzlotów i upadków, szczęścia, ale nie łez, bo ten pies doprowadza mnie raczej do szału, niż płaczu, po czym i tak ubłocony włazi na łóżko i szkoda mi go ściągać :P Mamy już pierwsze zawody za sobą, wprawdzie konkurencja była zażarta, jeden zawodnik nawet rozpłakał się po dyskwalifikacji... Wygrana w rally-o  w klasie junior z samymi dziećmi oraz Patrycją z Nadią uważam, za fajny początek pokazywania się publicznie. Niestety regulamin tego sportu uniemożliwia mi (osobie niepełnoletniej) start w klasie 1, dlatego jeszcze w tym roku pokażemy się w juniorach.
Nie udało nam się przygotować do egzaminu BH, uważam to za moją największą porażkę. A poległ tylko jeden mały szczególik w całym egzaminie i to który nie jest ważny tylko do tego. Texas boi się dotyku obcych, a sędzia psa głaszcze. Na ostatnim treningu na placu wniosek brzmiał, że już tego nie zmienimy, taki jest i koniec. Poprawa minimalna może i następowała, ale zdecydowanie zbyt wolno i za mała, żeby dawała pozytywne rokowania. Texas na widok ręki zbliżającej się do jego głowy od razu się stresuje, położenie jej na głowie jest raczej niemożliwe dla obcych osób. Niestety ludziom na ulicy trudno jest przetłumaczyć jak do psa wyciągnąć dłoń, a widząc, że ucieka po prostu sobie idą, a piesek strach nakręca. Nigdy nie uważałam, że naturalne uwarunkowania można zupełnie zmienić, inaczej nie selekcjonowalibyśmy psów hodowlanych patrząc na cechy charakteru, ale jednak nadzieja matką głupich. Do egzaminu wprawdzie byłam namawiana, bo warto spróbować, ale nie chcę już podejmować próby której mogę nie przejść.
Wiosną zajęłam się również frisbee, zaczynało to już jakoś wyglądać, ale stwierdziłam, że nasze fastbacki są już zbyt zmaltretowane. Radośnie zamówiłam różowiutkie hero xtra... a pies nie potrafi ich złapać. Nie wiem, czy chodzi o kolor, czy typ, ale całe frisbowanie wraca do poziomu nauki celowania w dysk, a nie przestrzeń. Myślałam, że nowe, niepokrzywione talerzyki będą latały prościutko, a pieseł będzie miał ułatwione zadanie, ale Texas ma swoją wizje życia. Nasze frizbowanie i nowe dyski będą ukazane na urodzinowym filmiku ;)
Natomiast agility zakończyło się tak szybko jak się zaczęło. Nie potrafię wkręcić się w ten sport, chociaż myślę, że Texas fajnie radziłby sobie na torku. Jedynie w wakacje na obozie przypomnimy sobie hopeczki.