23 sierpnia 2014

Seminarium frisbee

Niedługo po obozie uczestniczyliśmy w seminarium frisbee z Paulą Gumińską w Łodzi. Mój dzielny obi-agi-frizbo dog tym razem również bardzo się starał :) Poza ciekawymi wykładami mieliśmy też 4 sesje. Pierwszego dnia zajęliśmy się zwykłymi backhandami. Texas ma problem z wymierzeniem momentu wyskoku, oraz po złapaniu dysku robi wielki łuk. Chyba już w miarę potrafię pomóc psu łapiącemu frisbee kilkanaście metrów dalej - głosem. Po zmianie dysków Texas miał potworny problem z łapalnością, powoli wychodzimy na prostą, ale i tak czasem zdarza mu się nie złapać całkiem ładnego rzutu. Texas na seminarium nie był skłonny do bezsensownego, kilkakrotnego skakania po talerzyk, którego i tak nie sięgnie, ale mam nadzieję, że jak coś takiego znowu wpadnie mu do głowy to zauważy, że coś do niego wołam. Co do łuków, na ogrodzonym terenie są zdecydowanie mniej pokaźne, niż gdy ćwiczymy na boisku. Daje mi to jedynie pocieszenie, że jeśli pokażemy się kiedyś na zawodach to Texas nie będzie obiegał całego pola startowego. Niestety na otwartym terenie nadal łuki są bardzo wyraźne, a jest to po prostu bezsensowne męczenie się i strata czasu.
Robiliśmy również ćwiczenia poprawiające technikę skoku. Myślę, że wiele z nich wykorzystam :)


Drugiego dnia zajęliśmy się vaultami i flipami. Texas jest bardzo opornym uczniem jeśli chodzi o odbicia, chce od razu dostać dysk, a nie wykonywać to o co go proszę. Długo męczyliśmy się z leg vaultem, ale na szczęście piszę to już w czasie przeszłym. Na seminarium specjalnego przełomu nie było, ale wczoraj Texasa nagle olśniło. Chyba był już tak zmęczony po całym treningu, że poddał się i stwierdził, że z ziemi nie doskoczy do trzymanego przeze mnie dysku. Teraz jedynie wystarczy dopracować względy techniczne i mogę się zachwycać pięknymi leg vaultami. Mam cichą nadzieję, że z wprowadzaniem odbić od innych części ciała będzie już troszkę łatwiej.
Tak, moja piękna twarz >.<

Texas ładnie skacze do flipów, upadając prawie zawsze na cztery łapy, czasami lekko na przód. Zawsze rzucałam mu dyski pod kątem, wydawało mi się, że tak jest nam najłatwiej i najładniej to wygląda. Tylko właśnie problem w tym, że praktycznie podawałam mu dyski z ręki, a nie je rzucałam, bo nie wierzę, że złapie. Paula mówiła, żeby flipy rzucać floaterami. W naszym przypadku jeśli wyjdzie to jest pięknie, tylko właśnie jeśli xD Muszę poćwiczyć celowanie dyskiem, bo rzucam psu za bardzo nad głowę, więc nie jest on w stanie tego złapać, a to niedobre stworzenie jeszcze specjalnie przesuwa się w stronę, w którą rzucam. A chciałabym robić już flipy nie tylko z siadu, ale poćwiczymy zobaczymy.


3 komentarze:

  1. Jaki on jest wpatrzony w te dyski, drugie zdjęcie od dołu jest pro epickie, widać w oczach tę pasję ze strony Texa!

    OdpowiedzUsuń