31 grudnia 2014

Żegnamy 2014


Jako, że rok 2014 za kilka godzin dobiegnie końca i powitamy 2015 przypomniałam sobie o naszym ostatnio bardzo zaniedbanym blogu. Texas wybiegany, po wieczornej sesji i bardziej zabawie niż treningu już zajął miejsce na łóżku i zasypia, ale jeszcze trochę poszczeka na petardy :P Żeby nie było nudno w sylwestrowy spacer skaleczył się w opuszkę, ale na szczęście nie było to nic groźnego.
Jak mogę podsumować ten rok? Trochę trudno teraz wszystko zebrać, ale przede wszystkim miałam jedno postanowienie - zapewnić Texasowi oparcie... Niestety nawet tej jednej rzeczy nie byłam w stanie zrobić, jestem zbyt roztrzepanym, emocjonalnym człowiekiem. Z psem twardym psychicznie żyje się o tyle lepiej, że co najwyżej będzie miał przewodnika w poważaniu, Texas się przejmuje wtedy, gdy ma się nie przejmować i niestety odwrotnie ;) Tak, czy inaczej nasze porozumienie cały czas wchodzi na wyższy poziom. Niestety jeśli chodzi o jakąś systematyczną pracę to jestem bardzo rozczarowana moją postawą. Nadal nie mam zeszyciku treningowego, ani nawet planu w głowie, tak na prawdę teraz już nic nie mam. Nie oznacza to, że Texas stał się pieskiem na kanapę, po prostu myślałam, że wejdziemy w tryb jakiejś poważniejszej pracy, ale nadal zostajemy na poziomie zabawy. Teraz widzę ile dały mi w tamtym roku treningi BH, po prostu systematyczność i cel do którego dążyłam, a bez tego wszystko się rozmywa.
Może teraz konkretniej co w tym roku udało nam się zrobić ;)

  • Udział w zawodach rally-o z bardzo dobrymi wynikami
  • Nauczenie aportu kierunkowego, w tym wysłanie do pachołka
  • Kilka treningów agility
  • Obóz TeamSpirit - obi i agi
  • Seminarium frisbee z Paulą
  • Pierwsze frizbo vaulty
  • Dog Orient i nagroda za najdłuższy czas na trasie
  • Rozpoczęcie nauki kwadratu
  • Przełom w zmianach pozycji, szczególnie leżeć-siad
  • Mam nadzieję, że już ostateczne wyeliminowanie schizy na podchodzenie do mnie po przywołaniu, nawet jak trzymam smycz w ręku ewidentnie chcąc ją przypiąć do obroży ;)
To chyba tak mniej więcej chronologiczny plan naszych działań, a w wielu z nich towarzyszyła nam Patrycja z Nadią :D
A teraz tradycyjny punkt, czyli postanowienia na nowy rok... jedno na pewno pozostaje bez zmian: pewny siebie przewodnik (może kiedyś tak siebie nazwę :P). Teraz nadszedł czas, żeby zadać sobie podstawowe pytanie, czy nadal chce się bawić w sporty, czy jednak chce coś więcej... 3 lata temu odpowiedź była oczywista i może za kilka lat znowu będzie, ale teraz nie jestem tego pewna. Nie lubię mierzyć za wysoko, bo później pozostaje tylko niesmak, mimo tego nigdy nie żałowałam, że podjęłam się np. przygotowania do BH, chociaż z góry zakładałam, że może się nie udać. Teraz żyjąc i trenując nie dążąc do niczego tak na prawdę cofamy się, a myśl o zawodach obi staje się coraz bardziej nierealna. Texas znowu zupełnie przestał ufać obcym ludziom, pomimo iż jego ogólna pewność siebie bardzo wzrosła. Porażka po nieprzystąpieniu do egzaminu BH to jedno, drugie to, że może wystarczyło pociągnąć wszystko trochę dłużej, bo wtedy mieliśmy już wiele, a teraz znowu startujemy z punktu wyjścia. Trochę przeraża mnie, że przeszły mi przez głowę myśli, żeby zupełnie porzucić posłuszeństwo i zająć się czymś innym, ale szybko przypomniałam sobie, że nie trenuję dla zawodów tylko dla siebie. Chcę robić to w czym zarówno ja i mój pies czujemy się najlepiej, a to jest właśnie obedience, jak już było postanowione zanim jeszcze Texasek pojawił się na tym świecie ;D


Nie wiem co przyniesie Nowy Rok, mam nadzieję, że mniej łez, nie chcę w sylwestra wracać do chyba najboleśniejszego wydarzenia z mojego krótkiego życia, za to więcej szczęścia, motywacji do działania i oczywiście zdrowia dla futrzaków, aby obyło się bez weterynarza.