Teraz już wiem, że obi to jedyny słuszny sport i na pewno nigdy nie będę w stanie z niego zrezygnować, ale wymaga systematyki jak wszystko. Nie lubię robić ćwiczeń byle jak, więc po każdej przerwie naprawiam masę szczegółów. Niedopracowane rzeczy niekiedy zaczynam zupełnie od początku, a stare błędy wracają jak bumerang. Czasem wchodzimy w bardzo fajny tryb treningów, ale później nakręcam się na coś innego, albo wpadam w dołek i wszystko się sypie :P Oczywiście nie jest tak, że wymiatamy trójkę, później stwierdzam, że jednak robię frisbee, więc ciśniemy freestyle pod MŚ, żeby po tygodniu zacząć obi od 0, tak to na pewno nie wygląda. Raczej na zasadzie rozpoczynania wielu rzeczy, niekończenia ich, a zaczynania innych, przez co bardzo wolno posuwamy się do przodu.
Na wspomniane wyżej frisbee mam co jakiś czas fazę i nagle przypominam sobie o istnieniu latających talerzyków. Niestety z tego wynika to, że ciągle mamy te same problemy (najgorzej jest z emocjami). W tamtym roku byłam na seminarium, gdzie miałam nadzieję na przepracowanie problemu tracenia mózgu, ale Texas niestety wtedy akurat niespecjalnie go stracił w porównaniu do naszych samotnych poczynań. Zbyt mocne nakręcenie skutecznie utrudnia nam pracę, dlatego nigdy nie doszliśmy do jakiś powtarzalnych, ogarniętych sekwencji.
Na tym poziomie jestem jak najbardziej w stanie pogodzić ćwiczenie dwóch sportów, wymaga to jedynie ogarnięcia czasowego i planowania treningów. Jakby odjąć wszelkie moje załamania i tygodnie zawalone przez szkolę byłoby idealnie. To, że nie bawimy się deklami zbyt często wynika raczej z mojego braku motywacji w kierunku tego sportu, aniżeli kolidowania z obi.
Kilka razy mieliśmy również epizody związane z agility. Nigdy nie wyglądało to zbyt dobrze, zdecydowanie nie mam predyspozycji, Texas chyba jakieś ma, ale nie pozwalam mu ich ujawnić :P Powiem szczerze, że dwa obozy na których byliśmy składały się głównie z treningów właśnie agi. Bawiliśmy się oczywiście świetnie, ale ostatecznie nic z tego nie mamy. Każdy powrót do agi mieliśmy w tak odległych okresach czasu, że zaczynaliśmy za każdym razem od początku. Dodatkowo Texasowe pobudzenie nie malało, a wręcz wzrastało, oczywiście powinnam temu zapobiegać...
Dodanie trzeciego sportu do dwóch pozostałych chyba nigdy mi się nie udało, aby nie obniżyć efektywności treningów żadnego. Po prostu doba jest zbyt krótka! Poza tym myślę, że taki tryb życia zbyt mocno obciążył by psa, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Myślę, że dla każdego właściciela psiego sportowca liczy się również jego właściwa regeneracja, odpoczynek, czasem trochę luzu.
A na tym jeszcze nie koniec! Mój ostatni wymysł to obrona, niestety nie chodzimy regularnie, bo tak na prawdę wiem, że nie robię tego dla Texasa tylko dla siebie. Może chcę zobaczyć, czy rzeczywiście chciałabym to kiedyś robić z innym psem, czy jednak pozostać przy obedience i bołdełkach. Texasowi jest bardzo trudno wyluzować się na treningu, a czasem musimy długo czekać na swoje wejście. Jeśli uda mi się ogarnąć prawo jazdy, a więc jeździć na plac samochodem i zapewnić Texasowi miejsce wyciszenia to podejmę ostateczną decyzję, czy ma to jakiś sens. Teraz żałuję, że decydując się na bordera zrezygnowałam z IPO, bo może jakoś bym próbowała naprostować Texasa pod ten sport, gdy był jeszcze szczeniaczkiem, a tak zbyt późno zorientowałam się, że coś jest jednak nie ok.
Robimy też ślady, a ja nie mam żadnego pojęcia jak to się robi. Nie wiem nawet jak mają docelowo wyglądać, więc jest to chyba najlepsza zabawa z wszystkich powyższych :P Szkoda, że nie mam już pól pod domem, tylko autobuski. Muszę powiedzieć, że tropienie nie koliduje mi z niczym, a wręcz mam nadzieję, że pomaga w wyciszeniu emocji, które pojawiają się w każdym sporcie. Jako, że jest połączone z wyjazdem na obrzeża Łodzi motywuje mnie do długich, luźnych spacerków, które są bardzo ważne dla każdego psa. Następna rzecz w której widzę same plusy to wszelkie dogtrekkingi, amortyzator mam już od dawna, ale moje ręce stanowczo zażyczyły dokupienia do niego psa biodrowego! Nie wiem na ile starczy mi motywacji, ale mam nadzieję regularnie biegać z Texasem. To już moje trzecie w życiu podejście do tego, każde z innym psem... do trzech razy sztuka prawda?
Dog diving też mogę zaliczyć jako ćwiczony sport? Wszakże tu też próbuję wskazać Texasowi odpowiedni styl skoku ;)
Podsumowując stwierdzam, że uwielbiam życie z Texasem, właśnie robienie wszystkiego i niczego. Świetne jest to, że Texas wręcz z nadmiernym entuzjazmem przyjmuje wszystko co mu zaproponuje. Nie musimy wygrywać zawodów, żeby był moim osobistym mistrzem ;)
U nas takim 'głównym' sportem jest fri. Tytus uwielbia dyski, wiec czemu nie? Adżilitki w naszym zyciu pojawiły sie tylko raz, na próbę, no ale stety lub niestety nie wyszło. ;)
OdpowiedzUsuńSama ostatnio zastanawiałam się nad tym, ile sportów kynologicznych można uprawiać z sukcesami, tak, aby dyscypliny wzajemnie sobie nie przeszkadzały, a obie części psio-ludzkiego zespołu miały z tego frajdę. Prawdę mówiąc, nie doszłam do żadnych konkretnych wniosków. Na pewno okres szczenięcy i "gimnazjalny" warto poświęcić na robienie podstaw pod dalszą współpracę - ustalenie jasnych zasad wspólnej pracy, samokontrolę, rezygnację i odłożoną nagrodę, bo to rzeczy, które będą świetną podwaliną do każdego sportu. Mam wrażenie, że biorąc szczeniaka wiele osób o tym zapomina i koncentruje się na nauce miliona sztuczek, zamiast z jednej strony skupić się na podstawach, a z drugiej strony pozwolić psu być po prostu... psem. Na pewno mając wypracowaną bazę fajnie jest próbować różnych rzeczy, aby zwyczajnie wiedzieć, w czym się wybiera. ;)
OdpowiedzUsuńZe szczeniakiem podstawy pod każdy sport są bardzo ważne :D
UsuńJa mam taki problem że robię z psami dużo sportów, a nie potrafię z żadnego zrezygnować. Chciałabym się poświęcić jakiejś jednej dyscyplinie żeby móc robić to na prawdę dobrze, ale za bardzo cięgnie mnie do innych. Kermit robi obedience, frisbee i bikejorign/canincross/dogtrekking (ale te ostatnie nie kolidują w żaden sposób z obi i frisbee), a Sonia obedience, agility i frisbee.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, sama nie mogę sie zdecydować jaki sport będziemy trenować jak młody podrośnie!? Nigdy poważnie nie myślałam o obi, ale po twoim blogu widzę że to świetna zabawa :)
OdpowiedzUsuńMY BLOG