Powiększenie rodzinki było jednym z powodów ograniczenia czasu i wydatków na Texasa, więc myślę, że warto zahaczyć o ten temat na blogu.
Pierwszego szczura kupiłam we wrześniu ubiegłego roku. Życie z jednym psem było zbyt monotonne, w końcu problemów nigdy za wiele! Tak właśnie załatwiłam sobie ponad miesiąc ciągłych wizyt u weterynarza. Na prawdę nie polecam nabywania nic co żyje w sklepach zoologicznych, ale to już inny temat.
Ness |
Jako, że jestem taka zła i wszystko wybieram tylko po kolorku, za co powinnam spłonąć w piekle - Ness miała być szarym husky ;) Po objechaniu całego miasta wybrałam spokojną, srebrną szczurzycę.
Czy bałam się reakcji psa? Powiem szczerze, że była to rzecz najmniej przemyślana. Klatka i tak stała na wysokiej półce. Texas jedynie pierwszą noc powarkiwał przy hałasach i czasem się przyglądał. Aktualnie klatka stoi na podłodze i nadal nie ma problemu. Czasem można usłyszeń o borderach wgapiających się w różne zwierzątka, ale na szczęście u nas czegoś takiego nie ma.
Mięta & Kiwi |
Miała dojść koleżanka dla Ness... doszły dwa potworki. Tym razem z fundacji Viva Gryzonie, prosto z Krakowa ;)
Łączenie szczurzyc potrwało ponad tydzień, więc wliczając Texasową miałam 3 klatki w malutkim pokoju, ale chyba było warto.
W planach były jakieś sztuczki, ale to jednak nie jest takie proste, chociaż Ness na nowo pokochała jedzenie w obliczu konkurencji. Mięta i Kiwi zajmują się głównie bieganiem i niszczeniem moich hamaków w klatce ;)
Texasowi nie pozwalam na zbyt bliski kontakt ze szczurami. Był czas, że ograniczyłam zakazy, ale jednak nie ufam mu do końca. To są zbyt delikatne zwierzątka, żeby pozwolić sobie na błąd. Tex może oglądać i wąchać dziewczyny tylko na moich rękach.
A wasze psy mają jakiś mniejszych przyjaciół? ;D