Piesek red merle z mniejszą ilością bieli na pyszczku w towarzystwie rodzeństwa fajnie się rozszarpał, zaczął pomrukiwać. Spodobał mi się i wzięłam go samego do pokoju, ale niestety psiak czuł się niepewnie. Nie udało mi się go tak fajnie rozbawić jak przy innych psiakach.
Wzięłam mojego merle, wizualnie od początku najbardziej mi się podobał. Postawiony na dosyć śliskiej podłodze w ogóle się tym nie przejął i poszedł obwąchiwać teren. Na wołanie radośnie przybiegł i szybko się rozbawił. Podczas szarpania trochę pomrukiwał i poślizgnął się na podłodze, ale szybko wstał i dalej atakował szarpak. Po zabawie ładnie się uspokoił. Hodowczyni mówiła, że on ma swoje 'ja', nawet zaraz po urodzeniu najwięcej się kręcił. Od razu mi się spodobał, ale sprawdziłam resztę piesków.
Czekoladowy z krzywą strzałką na pyszczku od razu poleciał na drugi koniec pokoju wąchać kwiatki i nie spieszyło mu się do mnie wracać. Jak przyszedł to wolał lizać moje ręce niż się bawić, ale trochę się poszarpał. Na koniec cicho popiszczał, że on już chce do rodzeństwa.
Czekoladek z symetryczną strzałką był bardzo wesoły, nie przejął się nowym miejscem, interesował się mną, oczywiście musiał lekko podgryźć mi palce. Podczas zabawy mocno się rozszalał i nie chciał jej kończyć. Spodobał mi się, bo był taki radosny.
Na koniec wzięłam czarnego, był spokojny i raczej zdystansowany, zachowywał się jak w towarzystwie rodzeństwa. Nie wiem, może był śpiący, ale średnio interesowała go zabawa.
Wstępnie wybrałam mojego merlaka oraz czekoladka z symetryczną strzałką. Na ostateczną decyzję wpłynęło wiele czynników. Czekoladowy jest jednak zbyt roztrzepany i bałam się, że mógłby mieć problemy ze skupianiem się. Jest też zbyt przyjazny jak dla mnie. Po prostu wolę psa, który nie jest nachalny. Merle urzekł mnie tym, że był blisko mnie, ale się nie narzucał, nie łapał za palce, był bardzo zrównoważony, ale w zabawie pokazywał charakterek. Już teraz wiem, że wybrałam dobrze, on ma to coś i od początku mnie do niego ciągnęło. Poza tym ma śliczne niebieskie oczka w których się zakochałam.
Ciekawi mnie jeszcze długość sierści, czekoladki będą długowłose, czarny raczej krótkowłosy, a merlaki są trudne do określenia. Są puszyste, ale mają krótszą sierść od czekolad, znowu od czarnego dłuższą.
Podobały mi się też dwa pieski, które zostały z pierwszego miotu po Harze. Biegały razem, a czekoladowy cały czas kontrolował co robi czarny. Nie można było pogłaskać czarnego bez pozwolenia czekoladki. Strasznie spodobał im się sznurek od mojego swetra i postanowiły się nim poszarpać.
Planuję założyć papierowy dziennik wychowania Texasa, w nim chciałabym zapisywać wszystko dokładnie i skoro to 'dziennik' to starać się pisać codziennie ;) Taki pomysł z Brookiem niestety nie wypalił, bo przez jakieś pół roku zapisałam dwie strony.